Przejdź do głównej zawartości

O upadaniu...

Pewnym ludziom, którzy "pokładali ufność w sobie samych, że są usprawiedliwieni, a innych lekceważyli", opowiedział Jezus przypowieść o faryzeuszu i celniku.

Faryzeusz chodzi do kościoła i modli się nie dlatego, że zdaje sobie sprawę ze swych grzechów i pragnie uzyskać przebaczenie, lecz dlatego, że jest sprawiedliwy i żąda pochwały. Modlitwę swą traktuje jako protekcję u Boga. Jednocześnie pokazuje ludowi wysoki stopień swojej pobożności. Ma nadzieję na zaskarbienie sobie łask u Boga i ludzi. Podłożem modlitwy jest wyrachowanie.
Kto uważa siebie za sprawiedliwego - zaczyna pogardzać innymi. Faryzeusz sądząc siebie według innych ludzi, sądzi innych według siebie. Własną sprawiedliwość przymierza do sprawiedliwości innych, a im ci inni są gorsi, tym sprawiedliwszy jest on sam w porównaniu z nimi. Poczucie własnej sprawiedliwości prowadzi do oskarżania. Faryzeusz potępiając "innych ludzi" objawia ducha szatana, oskarżyciela braci. Jest rzeczą niemożliwą, aby w takim duchu nawiązał łączność z Bogiem. Nie otrzymawszy błogosławieństwa Bożego, idzie z powrotem do domu.

Celnik wszedł do świątyni ze wszystkimi wiernymi, lecz wkrótce uznał siebie za niegodnego uczestniczenia w nabożeństwie i wycofał się. Stojąc z dala od innych "nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, lecz bił się w pierś swoją" pełen skruchy i wstrętu do siebie. Czuł, że przestąpił przykazania Boże, że jest grzeszny i splamiony. Od otoczenia nie spodziewał się współczucia - spoglądano na niego z pogardą. Wiedział, że nie posiada żadnych zasług, którymi by się mógł pochwalić przed Bogiem i wołał, zwątpiwszy w siebie: "Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu!" Nie porównywał siebie z innymi. Z poczuciem własnej winy stanął przed Bogiem.; Jego gorącym pragnieniem było uzyskanie przebaczenia i zdobycie pokoju. Zaufał wyłącznie łasce Bożej i pan go pobłogosławił. "Powiadam wam" - rzekł Chrystus - "ten poszedł usprawiedliwiony do domu swego, tamten zaś nie".

Obie grupy, przedstawione w osobach faryzeusza i celnika, mogą znaleźć dla siebie naukę w doświadczeniach apostoła Piotra. W pierwszym okresie swego uczniostwa Piotr uważał się za mocnego. tak samo jak faryzeusz, był w oczach swoich "nie jak inni ludzie". Kiedy Chrystus wieczorem, zanim Go zdradzono, powiedział do uczniów: "Wy wszyscy się zgorszycie", Piotr oświadczył butnie: "Choćby się wszyscy zgorszyli, ja jednak nie" (Mar. 14, 27.29). Piotr nie znał grożącego mu niebezpieczeństwa. Zwiodła go zarozumiałość. Był pewny, że się przeciwstawi pokusie. Kilka godzin później, gdy przechodził próbę, przysięgając i zaklinając się zaparł się Mistrza. Kiedy pianie koguta przypomniało mu słowa Chrystusa, zaskoczony i przerażony tym, co w tej chwili uczynił, Piotr odwrócił się i spojrzał na Mistrza. W tym samym momencie Chrystus skierował wzrok na Piotra i pod wpływem tego smutnego spojrzenia, łączącego miłość i współczucie dla niego, Piotr zrozumiał jakim jest. Wyszedł i gorzko zapłakał. Spojrzenie Chrystusa złamało mu serce. Doszedł do punktu zwrotnego i opłakiwał swój grzech. W żalu i skrusze podobny był do celnika, i tak jak celnik znalazł łaskę u Boga. Spojrzenie Chrystusa zapewniło Piotrowi przebaczenie. Ufność we własne siły pierzchła i nigdy więcej nie powtórzyły się dawne przechwałki.
To samo zło, jakie doprowadziło Piotra do upadku i wyłączyło faryzeusza z udziału w łasce Bożej, staje się dzisiaj nieszczęściem wielu tysięcy. Nic nie jest w oczach Bożych tak niebezpieczne, jak pycha, zarozumiałość, ufność we własne siły. Ze wszystkich grzechów te są najbardziej beznadziejne, najtrudniejsze do uleczenia.

_____________________________________________
tekst pochodzi z książki E. White "Przypowieści Chrystusa" z rozdziału "Dwaj chwalcy"

Komentarze