Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2010

Przychodzą, zjadają, odchodzą...

Zainspirował mnie dawno oglądany film animowany "Dawno temu w trawie" i życie: swoje i innych, oraz przypadkowo znaleziona notka na czyimś blogu. Sama siebie nie rozumiem. Ciągle przed którymś z facetów uciekam, ciągle jakiegoś adorować próbuję, ciągle któregoś spławiam, ciągle tęsknię, ciągle próbuję zapomnieć i niezwykle często czuję igiełki w serduszku. Dziwna jestem. Jakbym nie mogła zadowolić się jednym facetem, jednym porządnym związkiem zamiast wielu byle jakich, które nawet na nazwanie ich "związkami" nie zasługuję. Chociaż... Gdybym miała faceta, z którym mogłabym coś takiego prawdziwego i mocnego stworzyć to na pewno rzuciłabym w cholerę te wszystkie "nie wiadomo co" i zajęła się w pełni tym jedynym, ale zanim go spotkam muszę czymś zająć czas. To strasznie brutalnie brzmi, ale tak- ja zapycham sobie czas tymi znajomościami. Zapycham czas i hartuję serce, przyzwyczajając je do porażek, zawiedzenia i cierpienia. Lekko masochistyczne? Ja chyba mam

Radość w Bogu jest naszą siłą.

"I nie poddawajcie się przygnębieniu, bo radość w Bogu jest waszą siłą." Neh.8,10 BWP Jak sobie pościelesz... Nie pozwólcie, aby kłopoty i troski codziennego życia dręczyły umysł i czyniły was posępnymi. Jeśli dopuścicie do tego, zawsze znajdzie się coś, co będzie was trapić i męczyć. Życie jest takim, jakim je uczynimy, a zawsze znajdziemy to, czego szukamy. Gdy szukamy smutku i kłopotu wyolbrzymiając małe trudności, znajdziemy ich tyle, że zatrują nasze myśli i rozmowy. Lecz jeśli szukamy jasnych stron w każdej sprawie, znajdziemy radość i zadowolenie. Jeśli uśmiechamy się do innych, oni odwzajemnią się nam tym samym. Gdy mówimy miłe i pogodne słowa, usłyszymy podobne. Zdrowy duch to zdrowsze ciało Obowiązkiem każdego z nas jest objawiać pogodę ducha zamiast myśleć o smutkach i kłopotach. Wielu w ten sposób nie tylko rujnuje samego siebie, lecz niszczy zdrowie i szczęście innych swoją chorobliwą wyobraźnią. Dopatrują się tylko rzeczy nieprzyjemnych, a wyraz twarzy bardziej

100. post :)

Temat, nad którym dyskutowaliśmy przez ostatni weekend, a który nurtował mnie już dosyć długo, to temat grzechu. Na spotkaniu piątkowym padło takie ciekawe pytanie: Dlaczego Bóg nie eliminuje w nas od razu grzechu i skłonności grzesznej natury? Było wiele różnych odpowiedzi, ale tą, która najbardziej mi utkwiła, była: grzech jest częścią nas tak bardzo, że gdyby całkowicie nas z niego ociosać, nie pozostałoby z nas ani kawałeczka. Ponadto wolni całkowicie od grzechu popadlibyśmy w pychę, że już nic na tej ziemi nie musimy robić. Jesteśmy przeżarci grzechem jak zardzewiały statek, rozbity i pozostawiony na mieliźnie. Bóg ratuje nas, holuje nas do portu, a tam zajmuje się odrdzewianiem i naprawą. I to jest tzw. proces uświęcenia. Jeszcze jedną myślą, która była odpowiedzią na moje bardziej osobiste dylematy była: Bóg dopuszcza, abyśmy ponieśli konsekwencje naszych błędnych wyborów i doświadczyli czasem bolesnych upadków, ponieważ chce nas nauczyć zaufania do siebie, ale i tego, byśmy m