Przejdź do głównej zawartości

Chodzenie po bagnach wciąga.

Czy znacie to powiedzenie? Jest nad wyraz prawdziwe. Przypomniała mi się dzisiaj taka historia z dzieciństwa, która to obrazuje.
Całe moje dzieciństwo, odkąd pamiętam, spędziłam na wsi. Nasi rodzice pozwalali nam bawić się na zewnątrz niemal bez ograniczeń, no może z wyjątkiem czasu na naukę i obowiązki. Któregoś dnia, a była to wczesna wiosna, udaliśmy się z rodzeństwem i kolegami w okolicę pól. Śniegi już zaczynały topnieć, ziemia zrobiła się bardzo grząska. Już nie pamiętam, kto wtedy wpadł na pomysł, żeby pójść przez te pola na przełaj. Jak wymyśliliśmy, tak zrobiliśmy. Ależ było wesoło, kiedy buty zapadały się w błocie;) myśleliśmy: ależ rodzice by mieli miny, jakby nas widzieli;) czuliśmy się niemal bohaterami. Nikt nie został na brzegu. Chyba tylko ja się wycofałam trochę. Ale przestało być wesoło, kiedy zapadające się buty nie dawały się wyciągnąć, kiedy woda moczyła ubrania i robiło się zimno. Zaczęliśmy się bać, że utoniemy w tym bagnie. To nie było prawdziwe bagno, ale mieliśmy wtedy po 10 lat, większego nie było nam trzeba, to i tak było przerażające.
W końcu ktoś rozejrzał się wokoło i zauważył na brzegu żerdzie. Zawołali do mnie: Kika, wyciągnij nas! Nie wiem, jak tego dokonałam, ale położyłam żerdzie wzdłuż i po nich wychodzili wszyscy kolejno na brzeg, a ja przeprawiałam się po nich i wyciągałam pozostawione buty. Nie dało się inaczej wyjść, jak tylko wyciągając stopy z butów i czołgając się boso po żerdziach do brzegu. Błoto wciągało...
Powrót z pól całej umorusanej bandy był smutny i żałosny. Nie czuliśmy się wcale bohaterami. Raczej każdy z nas myślał o solidnym laniu, które nas czekało w domu... Strasznie się baliśmy. Wcale nie mieliśmy ochoty pokazywać się z takim stanie w domu. Ale dokąd mieliśmy pójść? Trudno, weszliśmy do domu. Jak można było się spodziewać, mama załamała ręce na nasz widok... Nigdy jednak nie zapomnę tego, co wydarzyło się dalej. Nie było lania. Nie było żadnego napomnienia czy wyrzutu w stylu: a nie mówiłam? Mama wyciągnęła balię, ściągnęła z nas brudne ubrania i zaczęła nas myć. A brudne ubrania leżały i czekały... Kiedy byliśmy już wyszorowani, mama pokazała nam, jak powinniśmy wyczyścić nasze ubrania. Żmudna i nieprzyjemna praca to była. Ale dobitnie nam uświadomiła, jakiego "bohaterskiego" czynu dokonaliśmy i co tak naprawdę osiągnęliśmy, szukając wolności...
Pewnie ciekawi was, co stało się z kolegami, którzy byli z nami? Ich lanie nie ominęło. Natomiast całe pranie zrobiła za nich matka. Niestety, niczego ich to nie nauczyło. Kiedy dorośli, wpadli w jeszcze większe bagno. Tylko tym razem nie dało się tego tak łatwo wyprać... Nie dało się wypłukać nikotyny, alkoholu... Nie było łatwo żyć z niechcianą ciążą... Nie wszystkie brudy życia schodzą tak łatwo, jak błoto...
Pamiętacie ten tekst:

"Niech złoczyńcy nadal źle czynią, rozpustnicy niech nadal pławią się w rozpuście; sprawiedliwy niech zaś będzie jeszcze sprawiedliwszym, a święty jeszcze bardziej świętym."
Apokalipsa 22:11 BWP).


Mówi on o trwaniu w Bogu, kiedy wszystko będzie się sprzysięgać przeciwko nam. Mówi o unikaniu błota, bo nadejdą czasy, kiedy woda będzie towarem deficytowym i trudno będzie wyprać wszystko.
Mówi, jak trudno jest odwrócić się od złego ludziom, którzy nie oddali swoich ubrań do wyprania w krwi Jezusa, tylko liczyli, że poradzą sobie sami, że tym razem się uda, bo nie odczuli konsekwencji.
Nasi rodzice polecili nam wyprać ubrania własnoręcznie, bo wiedzieli, że takie konsekwencje jesteśmy w stanie unieść. Ale co z prawdziwym życiowym błotem, które nas wciąga? Bóg jest lepszy niż nasi rodzice. Nie daje nam lania, nie robi nam wyrzutów. Ściąga z nas nasze brudne ubrania, myje nas i daje nam nowe, czyste ubrania. Nasze stare ubrania wrzuca w głębokości morza i nigdy ich stamtąd nie wyciąga. Uczy nas, że nie musimy padać sami pod ciężarem konsekwencji, że On nam będzie pomagał i pokaże, jak więcej się nie brudzić.

Bóg zapłacił najwyższą cenę, abyśmy mogli być czyści. Doceń to.

Komentarze