Wczoraj jak szłam przejściem
podziemnym, byłam świadkiem pewnej sceny. Dwoje młodych ludzi,
mężczyzna i kobieta, stało obok starszej zgarbionej kobiety,
chodzącej z balkonikiem. Mężczyzna trzymał ręce na głowie
starszej pani i modlił się o uzdrowienie. Zatrzymałam się, żeby
zobaczyć co będzie dalej. Kiedy przestali się modlić, chwilę
rozmawiali, po czym kobieta z balkonikiem poszła dalej. I czułam
rozczarowanie, bo chciałam zobaczyć jak Pani się prostuje, puszcza
balkonik i idzie samodzielnie. A tu cud się nie zdarzył. Jak to
jest z tymi uzdrowieniami?
Modliłam się kiedyś o jednego
chłopca, którego rehabilituję. Ma zespół Westa, ciągłe napady
padaczkowe, niepełnosprawność intelektualną w stopniu głębokim,
bardzo słabo funkcjonuje, jest pampersowany, karmiony, wydaje
pojedyncze dźwięki nie mające związku z tym co się dzieje. Nie
da się z nim prawie nawiązać kontaktu. Żyje w swoim świecie w
5-minutowych przerwach pomiędzy atakami. Modliłam się, żeby był
zdrowy. Tak zupełnie. Bo nie ma u niego postępu, nikt już się go
nawet nie spodziewa, nie ma dla niego nadziei na namiastkę
normalności. Ale jedyne co się zmieniło na lepsze, to to, że
zawsze kiedy wchodzę do sali w której jest, rozpoznaje mnie i
podrywa się do wyjścia. Jak to jest z tymi uzdrowieniami?
Po pierwsze – każdy człowiek, który
poprosił Jezusa o uzdrowienie, otrzymywał je. Znamy wiele historii.
Jezus nigdy nie powiedział NIE (pomijam przykład kobiety
syrofenickiej, bo odbieram to jako próbę wiary tej kobiety).
„A gdziekolwiek przyszedł do wsi
albo do miast, albo do osad, kładli chorych na placach i prosili go,
by się mogli dotknąć choćby kraju szaty jego; a ci, którzy się
go dotknęli, zostali uzdrowieni.” (Mar. 6,56)
W Starym Testamencie też mamy taki
znamienny przykład:
„W owych dniach Hiskiasz
śmiertelnie zachorował. I przyszedł do niego Izajasz, syn Amosa,
prorok, i rzekł do niego: Tak mówi Pan: Uporządkuj swój dom,
albowiem umrzesz, a nie będziesz żył. Wtedy Hiskiasz obrócił się
twarzą do ściany i modlił się do Pana, I rzekł: Ach, Panie!
Wspomnij, proszę, że postępowałem wobec ciebie wiernie i szczerze
i czyniłem to, co dobre w twoich oczach. Następnie Hiskiasz
wybuchnął wielkim płaczem. I doszło Izajasza słowo Pana tej
treści: Idź i powiedz Hiskiaszowi: Tak mówi Pan, Bóg Dawida,
twojego ojca: Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy.
Oto dodam do twoich dni piętnaście lat.”
Jeżeli tak to wyglądało wtedy, a
dodamy do tego jeszcze słowa Pana Jezusa z Mar. 16,17-18 o tym, że
moc uzdrawiania będzie między innymi znakiem rozpoznawczym tych,
którzy uwierzyli, to pozostaje mi wierzyć, że po prostu daleko mi
do bycia uczniem Chrystusa.
No dobrze, pozostaje pytanie: jeżeli
będę tak blisko Jezusa jak uczniowie, to każdy za kogo będę się
modlić będzie zdrowy? Myślę, że....nie. Mam takie 3 argumenty na
to. Zapraszam do dyskusji.
1. Nieprzygotowanie tego, który się
modli.
Wtedy odpowiedział mu jeden z ludu:
Nauczycielu, przyprowadziłem do ciebie syna mego, który ma ducha
niemego. A ten, gdziekolwiek go pochwyci, szarpie nim, a on pieni się
i zgrzyta zębami i drętwieje; i mówiłem uczniom twoim, aby go
wygnali, ale nie mogli. A On im odrzekł, mówiąc: O rodzie bez
wiary! Jak długo będę z wami? Dokąd będę was znosił?
Przywiedźcie go do mnie! I przywiedli go do niego. A gdy go duch
ujrzał, zaraz zaczął nim szarpać, a on upadłszy na ziemię,
tarzał się z pianą na ustach. I zapytał ojca jego: Od jak dawna
to się z nim dzieje? A on powiedział: Od dzieciństwa. I często go
rzucał nawet w ogień i wodę, żeby go zgubić; ale jeżeli coś
możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam. A Jezus rzekł do niego:
Co się tyczy tego: Jeżeli coś możesz, to: Wszystko jest możliwe
dla wierzącego. Zaraz zawołał ojciec chłopca: Wierzę, pomóż
niedowiarstwu memu: A Jezus, widząc, że tłum się zbiega, zgromił
ducha nieczystego i rzekł mu: Duchu niemy i głuchy! Nakazuję ci:
Wyjdź z niego i już nigdy do niego nie wracaj. I krzyknął, i
szarpnął nim gwałtownie, po czym wyszedł; a chłopiec wyglądał
jak martwy, tak iż wielu mówiło, że umarł. A Jezus ujął go za
rękę i podniósł go, a on powstał. I gdy wrócił do domu,
uczniowie jego pytali go na osobności: Dlaczego to my nie mogliśmy
go wygnać? I rzekł im: Ten rodzaj w żaden inny sposób wyjść nie
może, jak tylko przez modlitwę. (Mar. 9,17-29)
Ten rodzaj nie wychodzi inaczej, jak
tylko przez modlitwę i post. (Mat.17,21)
Dlaczego uczniowie
nie mogli go uzdrowić? Jezus odpowiedział im, że uzdrowienie
wymaga poświęcenia się, zbliżenia się do Boga, ukorzenia się
przed nim. W modlitwie i poście. Uzdrowienie to coś więcej niż
włożenie rąk. To ogromny akt pokory przed Bogiem ze strony tego,
który prosi.
- Nieprzygotowanie tego, o którego prosimy
Choruje kto między wami? Niech
przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy
go oliwą w imieniu Pańskim. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi
chorego i Pan go podźwignie; jeżeli zaś dopuścił się grzechów,
będą mu odpuszczone. Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i
módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może
usilna modlitwa sprawiedliwego. (Jak. 5,13-16)
Jakub podkreśla
fakt, że uzdrowieniu powinna towarzyszyć skrucha i wyznanie
grzechów, przyjście do Boga. Kiedy Jezus uzdrawia sparaliżowanego,
najpierw wybacza mu grzechy (Mar. 2,2-12). Są to dwa nierozerwalne
elementy. Ważna jest też wiara. Wiara w Boga, wiara w to, że On
może nas uzdrowić. Oczywiście są osoby, które nie mogą
pokutować, jak choćby chłopiec, którego rehabilituję albo
epileptyk opisany w Ewangelii. W przypadku tego drugiego zaważyła
wiara ojca, a raczej rozpaczliwa prośba o wiarę. Myślę, że
właściwa postawa tego, który potrzebuje uzdrowienia jest dla Boga
bardzo istotna, ale Bóg okazuje łaskę tym, którzy nie są w
stanie jej okazać.
- Sytuacje bez odpowiedzi
Potem Natan poszedł do swojego
domu. Pan zaś ugodził dziecię, które żona Uriasza urodziła
Dawidowi, i ono zachorowało. Wtedy Dawid błagał Boga za
dziecięciem i pościł Dawid, a gdy przyszedł na noc do domu, leżał
całą noc na ziemi, Gdy zaś przystąpili do niego starsi jego domu,
aby go podnieść z ziemi, nie chciał wstać i nie spożył z nimi
posiłku. Siódmego dnia dziecię zmarło. (2 Sam. 12, 15-18)
Dawid pokutował,
modlił się i pościł. Ukorzył się. Ale dziecko zmarło. Są
sytuacje w których nie wiemy dlaczego dzieje się tak, jak się
dzieje i pozostaje nam tylko ufać Bogu, że On jest święty i
sprawiedliwy. I oddać mu pokłon, wiedząc, że kiedy powie nam jak
to było naprawdę, tak samo uklęknęlibyśmy przed nim w pokorze,
jak robimy to teraz przez wiarę.
Wtedy Dawid podniósł się z ziemi,
umył się, namaścił, zmienił swoje szaty i poszedł do świątyni
Pana, aby mu oddać pokłon. (2 Sam. 12, 20)
Niech podsumuje
apostoł Jan:
Taka zaś jest ufność, jaką mamy
do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje
nas. (1 Jan. 5,14)
Ola
Komentarze