Przejdź do głównej zawartości

Mesjasz z Dworca Zachodniego

Dzisiaj spotkało mnie pewne doświadczenie, które było dla mnie niczym uderzenie głową w słup.
Wracałam wieczorem  od koleżanki, z którą mam w piątki spotkania biblijne i tak się zagadałyśmy, że nie spostrzegłam, że uciekła mi kolejka do domu. Musiałam poczekać na dworcu zachodnim na następną. Miałam mieszane uczucia: zaczynał się szabat, a jedynym zacisznym miejscem była dworcowa poczekalnia. Nastawiłam się więc na przetrwanie pół godziny wśród pijaków i bezdomnych, martwiąc się, jak zachować w takim miejscu duchową atmosferę. To, co po chwili zobaczyłam, zaskoczyło mnie zupełnie: w poczekalni siedzi młody mężczyzna i rozmawia z bezdomnym z Biblią w ręku. Spojrzałam dalej i pojawili się kolejni ludzie, pochodząc do kolejnych bezdomnych, obejmując ich i rozmawiając. Nie wiedzialam, kim są, z jakiego kościoła, nie miałam odwagi podejść i zapytać o to, ale bardzo mnie to ucieszyło, co robili. Zawstydziłam się, przypominając sobie swoje zarozumialstwo. Ci ludzie stali się dla mnie ucieleśnieniem tekstu: "Jezus im odpowiedział: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: (...) ubogim głosi się Ewangelię. (...) Dziś wypełniło się to Pismo w uszach waszych." Mat 11,4.5, Luk. 4,21. Tam, na poczekalni na dworcu zachodnim odbywało się nabożeństwo, było głoszone Słowo Boże, było rozszerzane Królestwo Boże na tych ludzi.
Pół godziny minęło niespodziewanie szybko i nagle spostrzegłam, że niedługo przyjeżdża moja kolejka. Nie chciałam stamtąd wychodzić. Zostałam dotknięta jak Jan Chrzciciel, zobaczyłam na własne oczy, że Mesjasz jest i działa, Jego misja trwa. Nie misja kościoła, nie misja moja czy tamtych ludzi, Jego misja. A to jest misja wśród ubogich i odrzuconych, tych, do których balibyśmy się nawet podejść.
Dziękuję Bogu za to doświadczenie. Nie jestem sama. Są ludzie, którzy żyją z Bogiem i są gotowi na szalone wyzwania.

Komentarze