Szatan
najprawdopodobniej nie martwi się zbytnio o to, do jakich złych rzeczy
nas namawia. Natomiast bardzo się irytuje, gdy zastanawia się, czy dana
osoba utrzymuje więź z Bogiem i trwa w łączności z Nim czy też nie. Jest
niemal chory ze zmartwienia, kiedy widzi, że człowiek zaczyna się
interesować darem zbawienia przez wiarę, wie bowiem, że zdany jest na
przegraną. Tak więc, gdy zaczynamy się interesować poznaniem Boga,
diabeł zbiera szybko swoje sposoby i środki, aby nie dopuścić do tego.
Równocześnie wygraża pięścią Bogu i stawia Mu takie same zarzuty, jak w
przypadku Joba. Mówi: „Widzisz tę osobę? Ona szuka cię z samolubnych
pobudek. Chce się dostać do nieba. Chce się pozbyć wrzodów na żołądku i
chce mieć w sercu ten pokój, który mają inni chrześcijanie. Chce
rozwiązać swoje problemy i otrzymać odpowiedź na swoje modlitwy. Wcale
Cię nie szuka z miłości. Szuka Cię tylko dlatego, że chce coś dostać".
Następnie
mówi innym towarzyszom, aby wytoczyli z arsenału wszystkie beczki z
materiałami wybuchowymi i przygotowali je na was. (...)Szatan przychodzi
do nas osobiście z każdą pokusą, jaką potrafi wymyślić, i sprawia, że
upadamy, czasami zaczynamy nawet prowadzić gorsze życie niż dotychczas. A
mimo faktu, że to my poszukujemy Boga, poświęcając czas na studiowanie
Jego Słowa i przychodzenie do Niego na kolanach w modlitwie, wszystko
się wali.
Miałem studenta, który raz
mi powiedział: „Przestałem być chrześcijaninem dwa tygodnie temu i od
tego czasu nie zgrzeszyłem". Często zauważamy, że w momencie zerwania
kontaktów z Chrystusem sprawy pozornie się poprawiają. Jakby znikały
nasze problemy.
Właśnie wtedy
myślisz sobie, że diabeł pozostawi nas samych. Jednak jako grzesznika
numer jeden we wszechświecie szatana cechuje szczególny brak
samokontroli. I tak przez kilka tygodni pozostawia mnie samego, ale ma
mnie dla siebie, ponieważ nie szukam Boga, nie modlę się, nie
zastanawiam się nad Słowem Bożym. A potem ponownie przychodzi — tym
razem tak dla zabawy. Nie uszczęśliwia go widok zgubionego człowieka,
chciałby go widzieć w rynsztoku. Tak więc, gdy po tygodniu lub dwóch
powraca i przysparza nam problemów, doprowadza do tego, że padam na
kolana. Czy zdarzyło wam się to już kiedyś?
Nie
cierpię przyznawać się do tego, ile razy tego doświadczyłem. Aż pewnego
dnia zaświtało mi w głowie, co się właściwie dzieje. Przypomnijcie
sobie, co mówiliśmy o Jobie. Jaka była jego tajemnica? W wielkim boju z
szatanem udowodnił on wszechświatu i przeciwnym Chrystusowi mocom, że
nie służył Bogu z samolubnych pobudek, ale z miłości. Wtedy też Bóg mógł
obdarzyć go swymi błogosławieństwami i zmusić diabła do ucieczki. A na
koniec Bóg błogosławił Jobowi w dwójnasób.
Czego możemy nauczyć się z
historii o Jobie? Gdy diabeł występuje z oskarżeniem, iż nasze motywy
poszukiwania Boga są samolubne, Bóg pozwala szatanowi na to, by
udowodnił, czy ma rację. Nasze motywy postępowania muszą zostać
objawione nam samym, diabłu i całemu wszechświatu. Bóg zawsze jest w
porządku, nawet w stosunku do diabła. Lecz nadejdzie taki dzień, gdy
ugnie się każde kolano i każdy język wyzna, że Bóg zawsze był w porządku
i że jest sprawiedliwy (czytamy o tym w Liście do Filipian 2,10.11).
Nawet sam szatan padnie na kolana i przyzna, że Bóg nigdy nie postąpił
wbrew samemu sobie.
Jednak ja sam nie potrafię zmienić moich motywów. Samolubne serce nie potrafi się samo zmienić. Jest tylko jedno miejsce, gdzie to się może stać — u stóp Jezusa. Tak więc, gdy wnikniemy w istotę sprawy, padamy na kolana i mówimy: „Panie, znam już mój problem. Proszę, udziel mi swej łaski, abym mógł zmienić moje motywy i zaczął Cię szukać ze względu na Ciebie samego, a nie na mnie?" Czy nie chcielibyście poszukiwać Boga ze względu na Niego, zamiast ze względu na siebie? Czy nie chcielibyście poszukiwać Boga w odpowiedzi na Jego miłość, zważywszy na to, co Jezus uczynił dla nas na krzyżu? Czy nie chcielibyście szukać wspólnoty i łączności z niebem bez względu na to, co dzieje się w waszym życiu? Gdy to uczynicie, zaczniecie doświadczać tego, czego doświadczył Job w swoim życiu.
Bóg twierdził, że Job Go miłował i dlatego był Mu wierny. A Job udowodnił, że Bóg miał rację. Jest to także
moim przywilejem — i ja mogę udowodnić, że i tym razem Bóg ma rację. On dopomoże nam, byśmy szukali Go z miłości i poddali Jemu swoje samolubne motywy postępowania. Tylko wtedy Bóg może przyjść do nas ze wszystkimi błogosławieństwami i mocą z nieba, a właśnie tego tak bardzo pragnie.
moim przywilejem — i ja mogę udowodnić, że i tym razem Bóg ma rację. On dopomoże nam, byśmy szukali Go z miłości i poddali Jemu swoje samolubne motywy postępowania. Tylko wtedy Bóg może przyjść do nas ze wszystkimi błogosławieństwami i mocą z nieba, a właśnie tego tak bardzo pragnie.
_________________________
cytaty pochodzą z książki Morrisa Vendena "Aby poznać Boga", rozdział 3.
Komentarze