Przejdź do głównej zawartości

Miłość - substytut czekolady?



Dzisiaj obudziłam się z filozoficznym rozważaniem w myślach, które nie słabło nawet podczas czytania niemieckiego wydania "Drogi do Chrystusa" (a czytanie w obcym języku wymaga skupienia), a kiedy włączyłam komputer i posłuchałam na youtube piosenki od koleżanki, jeszcze się wzmogło.
JESTEŚMY OSZUKIWANI.
W mediach, książkach, piosenkach i filmach dostarcza się przed nasze oczy i uszy półprodukt zwany miłością - w rzeczywistości wyrób miłościopodobny o smaku i wyglądzie miłości, o właściwościach uzależniających, jednak nie pozostawiający niczego w zamian, zużywający jedynie energię i uczucia. Myślicie, że nabierają się na to tylko niedoświadczone nastolatki, które dopiero zaczynają swoje emocjonalne przygody? Nic bardziej mylnego. W każdym wieku i w każdym stanie cywilnym ludzie chłoną ten produkt - dla smaku, dla przygody, dla zabicia czasu, na poprawę humoru, dla odstresowania albo dla przeżycia adrenaliny. Powodów mnóstwo, podobnie jak amatorów miłosnej czekolady.
Poniższy cytat mówi sam za siebie:

"Nie wierzcie, że czekolada jest substytutem miłości. Miłość to substytut czekolady."

Reklamy są niezwykle zachęcające - pokazują go w najpiękniejszych sceneriach, na tle najbardziej urzekającej muzyki, przy udziale najpiękniejszych aktorów i aktorek. Kto by nie skorzystał? Ale, jak udowadniają badania, mit czekolady wpływającej na poprawę humoru pozostaje mitem - w czekoladzie jest stosunkowo mało substancji, by działały na stałe, a rzekomy efekt trwa zaledwie 3 minuty. Tak samo jest z wyrobem miłościopodobnym. Działa na krótko, pozostawiając żal i rozczarowanie.
I co z tym zrobić? Nic. Nie wyeliminujemy czekolady ze sklepów. Zawsze znajdą się jej amatorzy, nawet my, jeśli ogłosimy abstynencję, w kryzysowej sytuacji sięgniemy po nią, żeby na chwilę poczuć się lepiej. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Substytut miłości nie jest miłością. Miłość nie jest gotowym produktem, który możemy mieć na wyciągnięcie ręki, spożyć i potem pozostajemy próżni jak byliśmy. Miłość jest jak woda - powstała na słowo Boga, wypełnia świat i wszystkie żyjące komórki, stale krąży w przyrodzie i odnawia się nieustannie, obmywa i kształtuje wszystko, co napotyka na swojej drodze.
Bóg jest miłością i wodą życia, to On jest źródłem miłości. Bóg, kiedy coś ofiaruje, to nie jest to działanie chwilowe. To potężna siła, która przemienia i sprawia, że ten, kto jej doświadczył, nie pozostaje tym samym człowiekiem, jakim był.
Prośmy o taką miłość, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma i nigdy nie ustaje.

Komentarze

Anonimowy pisze…
A co złego w tym, że ta "półmiłość" zastępuje prawdziwą? Niektórzy nie są zdolni do tego, żeby znaleźć tego/tę jedyną/jedynego i zastępują sobie to "czymkolwiek"? Odrobiną przyjemności, odrobiną endorfiny...Szczęście jest potrzebne - jakiekolwiek ;) Nie mówiąc tutaj o tzw. "puszczaniu się", bo przyjemność fizyczna i psychiczna to zgoła dwie inne sprawy :P Nie chodzi o tłumienie swoich "żądzy", ale zwykłe budzenie się z uśmiechem na twarzy - a każdy wie, że nawet owo ZUUUUUUEEEEEEE zauroczenie go daje :P Ten uśmiech znaczy.
Annette pisze…
A mnie się bardzo podoba to, co napisałaś! Ostatnio jakoś nachodziły mnie podobne myśli, a Ty to pięknie złożyłaś w jedną całość, z którą się w 100% zgadzam :))